Archiwum marzec 2016


mar 16 2016 cui bono
Komentarze: 0

Jak donosi GrodziskNews, w Podkowie Leśnej zaistniała afera kasowa. Wg GrodziskNews, była pani skarbnik wyprowadziła z kasy gminy ok. 100 tys. złotych. Brak ujawniono przy okazji "wewnętrznego audytu burmistrza".

Pierwszym efektem afery było wyrzucenie z pracy kasjerki. Jest to jedna z ostatnich osóba z ekipy, jaką obecny "włodarz" zastał obejmując obowiązki burmistrza. Osoba raczej niewygodna, bo zatrudniona w finansach, co zawsze stwarza okazję do spojrzenia na ręce nowej władzy. No, nie znalazł się na nią hak, była odporna na techniki mobbingu, nie chciała sama odejść, trzeba się było jej pozbyć. Najwygodniej w drodze stworzenia afery.

GrodziskNews podał przy okazji parę zwyczajnych kłamstw. Poprzednia pani skarbnik nie była odwołana przez Radę Miasta, tylko przez burmistrza, który chciał wprowadzić na to stanowisko swoją znajomą. Pani skarbnik otrzymała "stanowisko nieokreślone", wobec czego sama poszukała innej pracy. Nowa pani skarbnik została narzucona Radzie Miasta w sposób zdecydowanie bezczelny. Decyzja była dyskutowana m.in. na Komisji Kultury, Oświaty, Sportu i Spraw Społecznych. Na pytania radnych, czy mogliby spotkać się z kandydatką przed podjęciem decyzji, burmistrz odwarknął, że to nie ich sprawa, kto zostaje skarbnikiem miasta. Poinstruował ich, że wolno im wyłączne zaaprobować jego wybór. Radna Małgorzata Stępka, która najbardziej upierała się przy poznaniu kandydatki, w listopadzie ubiegłego roku została zmuszona do złożenia mandatu radnej poprzez machinacje w stylu bierutowskim.

Po co było w ogóle zmieniać panią skarbnik? Aha, dostęp do finansów i to "patrzenie na ręce". Czy dlatego zmieniono także specjalistę od pozyskiwania funduszy zewnętrznych?

Afera jest tym ciekawsza, że finanse Podkowy Leśnej były poddawane rozlicznym kontrolom w ciągu ubiegłych kilku lat. Parokrotnie zdarzyło mi się trafić w Urzędzie Miasta na kontrolę NIK-u. Jedna z organizacji pozarządowych przeprowadziła audyt obywatelski w latach 2103 i 2014. Znaleziono wiele nieprawidłowości, zawiadomiono RIO. RIO zarządziło kontrolę, przedstawiło listę około 100 uwag dotyczących nieprawidłowości, ale nie znalazło malwersacji. Oczywiście ani NIK, ani grupa mieszkańców, w składzie której znajdowała się zawodowa księgowa, ani RIO nie mogły wykonać wystarczająco ścisłej kontroli. Nawiasem mówiąc, NIK w roku 2014 odmówił przeprowadzenia kolejnej kontroli w Podkowie Leśnej. Uznali, że nie ma potrzeby. Skąd to wiem? Należę do tych nadgorliwych od sprawdzania stanu finansów miejskich.

Przy zmianie na stanowisku skarbnika musiano dokładnie przeliczyć stan kasy i stwierdzić, że wszystko się zgadza. To jest procedura i nie wolno inaczej. Czyli, we wrześniu jeszcze braków w kasie nie było. Skąd się wzięły w pół roku później? I dlaczego, skoro prokuratura prowadzi śledztwo, jakaś lokalna gazecina internetowa natychmiast otrąbiła sprawę? W wypadku takich zdarzeń niczego się nie ujawnia, dla dobra śledztwa. No, ale może komuś zależy na tym, aby znaleźć z góry wyznaczonego winnego.

Cui bono, czyli "kto zyskuje", to zasada prawa rzymskiego, która miała zastosowanie w przypadkach spraw poszlakowych i trudnych do dowiedzenia. Wtedy juryści uznawali za winnego tego, kto najwięcej zyskał na jakimś przestępstwie. Kto zyskał na aferze kasowej w Podkowie Leśnej, jest oczywiste. Obecnie w Urzędzie Miejskim dostęp do finansów mają wyłącznie osoby przyjęte do pracy przez nowego "włodarza". Zaś rzeczony włodarz demonstruje od roku, co grozi mało potulnym. Kto się ośmieli kwestionować jakiekolwiek decyzje?

mizliz : :
mar 08 2016 najdroższe graby świata
Komentarze: 0

W ubiegłym roku wykonano tzw. rewitalizację parku przyjaźni polsko-węgierskiej. Rewitalizacja polega, co widać gołym okiem, na pokryciu ścieżek chropawą skorupą, wycięciu wielu krzewów i kwitnących drzew, oraz ustawieniu wielkiej betonowej gabloty na środku głównej autostrady. Park bowiem, przedtem przytulny, obecnie wygląda jak droga przejazdowa, przy której tu i ówdzie posadzono mizerne krzaczki.

W części leśnej posadzono cisy. Nawet taki, no, żywopłot. Podobne żywopłoty, z karłowych grabów, posadzono od strony ulicy Jana Pawła II. Żywopłoty mają jakieś 2-3 m długości. Ten cisowy trochę więcej. Ale nawet gdyby miał tę długość mierzoną w kilometrach, to ile tych cisów i grabów musiałoby tam rosnąć, aby całość kosztowała ponad 160 tys. zł? Tyle bowiem kosztowały nasadzenia - same nasadzenia, bez owych ścieżek i gabloty. Zieleń. Na to są faktury.

W ramach rewitalizacji wycięto m.in. zabytkową już dzisiaj jabłonkę, posadzoną przez księdza Kantorskiego. Wycięto także kilka głogów, których kwiaty wiosną ozdabiały ulicę Jana Pawła II. Zniszczono pokrywę mchów, które porastały część leśną. Czy ktoś pomyślał o inwentaryzacji tych mchów i zachowaniu ich do ponownego zazielenienia? To na wypadek, jeśli wśród nich rosły gatunki chronione - a w Polsce ponad 150 gatunków mchów znajduje się pod całkowitą ochroną prawa. Ale po co zawracać sobie głowę prawem, skoro najwyraźniej jedynym celem tej "inwestycji" było wydanie przyznanych funduszy. Wydanie oczywiście na zieleń. A co tam rośnie, każdy widzi.

No więc, ile za graba? Wg ceny Lasów Państwowych - 20 groszy za sadzonkę. To byłoby 800 tys. drzew, czyli druga Puszcza Białowieska. Zatem jakaś inna cena. Ponieważ głęboko wierzymy, że owe 160 tysięcy złotych zostały w całości wydane na zieleń. 

mizliz : :
mar 03 2016 powrót do reformy rolnej?
Komentarze: 0

Spotkanie z mieszkańcami na temat nowych inwestycji. Jedną z inwestycji ma być przebudowa sieci drogowej w centrum miasta. Miasto to Podkowa Leśna, ma uzabytkowiony układ ulic i nic tutaj przebudowywać nie wolno. No ale, czyż prawa nie wymyślono głównie po to, aby je łamać... zwłaszcza jak się jest burmistrzem. 

Przebudowa polega głównie na utwardzeniu pewnych ulic, które z uwagi na niski poziom ruchu kołowego utwardzenia nie wymagają. No ale, ktoś na tym utwardzeniu zarobi. Problem - ulica jest częściowo prywatna. Ktoś jest właścicielem gruntu na tej ulicy. I właścicielka zgłasza się do wypowiedzi, zapytuje, czy otrzyma odszkodowanie za działkę drogową, którą burmistrz zawłaszczył. Burmistrz zaprzecza, działkę po prostu zabrał i już. Żadnego odszkodowania. Do ksiąg wieczystych też nie pozwoli zajrzeć. 

Tego rodzaju praktyki podobno zdelegalizowano podczas tzw. transformacji. Podobno. Widać jednak dzisiaj, 27 lat po upadku tzw. komuny, można bezkarnie nadal uprawiać wywłaszczenia w stylu bierutowskim. I jeszcze przy tym krzyczeć o przejrzystości działań. 

mizliz : :